Zwykle
jest tak: przychodzi baba do fotografa i mówi:
- Wiesz co Kalbar? Mam taki
projekt - chcę iść na kurs
fotografii, bo to taka fajna rzecz..
- Modna teraz - wtrącam ironicznie. - No tak, bo sporo znajomych się zapisało i mówią ze fajnie. Sarkazm widać nie zadziałał.
- Fajnie - mówię - ale co chcesz fotografować?
- Noo, ludzi i zwierzęta, krajobrazy - ogólnie może jakąś przyrodę. I jeszcze na urlopie...
- Ale co cię interesuje?
- Mnie? - no wiesz... - jeden znajomy też fotograf - Jurek Niepewny - znasz może?
- Nie znam.
- No, on fotografuje tylko ptaki. I ma do tego taki dłuuugi obiektyw, że musi go zaczepiać, takim specjalnym stojaku....
Czuję że przestaje panować nad mimiką. Podpieram twarz dłonią i patrzę przez palce.
- I on - ten od ptaków - mówi że jego stojak to jest bardzo drogi - droższy jak jego aparat. Francuski jakiś.
- Co? Aparat? Francuski?? - pytam zdumiony. Przez chwilę wydaje mi się że wypadłem z obiegu.
- Nie - ta podpórka to francuska, ale aparat ma japoński. Jakoś się nazywa - zamyśla się - ale tak śmiesznie brzydko mówię ci...
- Aparat śmiesznie?
- Stojak... No, zabij - nie pamiętam - spytam to ci powiem - ale z włókien jakichś...
- Węglowych - podpowiadam.
- Nie, kamiennych - z kamienia jakiegoś super twardego.
-...
- Ale proszę cię! - taki jest lekki, że jak brałam go w rękę, to nic prawie nie czułam. Tylko ta jego lufa strasznie jest ciężka...
Przez dłuższą chwilę wydaje mi się że parsknę śmiechem lecz w końcu udaje mi się wziąć się w garść. Zmieniam pozę, zabieram rękę sprzed twarzy, sadowię się wygodnie z łapkami na brzuchu. Palcami kręcę młynka. Staram się być rzeczowy.
- A ile chcesz na to przeznaczyć kasy - pytam.
- Ja na razie chyba nie potrzebuje takiego drogiego, no nie? Ten od ptaków to mówił żeby się nie przejmować rozdzielczością bo...
- Ile masz?- pytam.
- Jeszcze nic nie mam, nie wiem od czego zacząć - obiektyw czy aparat?
- Ile masz kasy?
- Aaa. Myślałam żeby wziąć, może na raty bo...
- Ile w sumie? - nalegam.
- No, bo ja chce nowy, bo wiesz - jak się zepsuje to nie ma gwarancji...
- ILE? - podnoszę lekko głos.
- Ale co, ile? - pyta stropiona...
- Ile-chcesz-na-ten-swój-cały-projekt-wydać. - skanduję. W sumie.
- No, tysiąc - patrzy na mnie - tysiąc pięćset?...
Takie
rozmowy zdarzają się pewnie każdemu zawodowemu fotografowi. I zawsze są podobne, to
znaczy podobne jest przekonanie większości początkujących, że na sprzęt
fotograficzny do nauki, można a nawet wypada wydać mało. Mało to znaczy tyle,
aby za te pieniądze dało się zrobić "jakieś" zdjęcie, czyli
"jakiś" aparat i "jakiś" obiektyw, bo na początku powinno
wystarczyć.
Każdemu kto tak rozumuje trzeba przypomnieć, że dziś w zasadzie każdy ma "jakiś" aparat w telefonie komórkowym czy innym niezbędnym do życia gadżecie i od dawna robi nim "jakieś" zdjęcia. Są też specjaliści od robienia niezwykłych dzieł, opisywanych w dziale kulturalnym postępowej prasy, nagradzanych na awangardowych konkursach, publikowanych na rozmaitych forach a robionych przy pomocy telefonu, także takiego ze słuchawką na drucie i cyferblatem, garnka i pokrywki, pudełka od butów, jamy ustnej z wizjerem od drzwi trzymanym w zębach, odbytnicy, arbuza...
Taka działalność od fotografii różni się tym, czym od narciarstwa różni się "zjazd na bele czem". Lepiej nie jest, ale za to dziwnie. Czasem wesoło. Ale chyba nikt nie nauczy się narciarstwa, zjeżdżając po stoku w kartonie od lodówki w nadziei, że jak zacznie mu "to" dobrze wychodzić to sprawi sobie na bazarze jakieś narty i jakieś buty, a co potem - to się zobaczy - zjazd, bieg czy skoki. Śmieszne? Przez moment tylko.
Poważną rozmowę o fotografii, zawsze się zaczyna, zaczynało i będzie się zaczynać od sprzętu. I trzeba ją tak zaczynać. Dlaczego? Bo obojętnie jak zdolnym i utalentowanym się jest, bez aparatu i obiektywów nie ma zdjęć w ogóle. Ani dobrych ani złych. Sprzęt zatem, jest tym, co ostatecznie czyni fotografa, tak kiepskiego jak wyśmienitego - jak siekiera czyni ostatecznie drwala. Z drugiej zaś strony, czy kiepskim aparatem można zrobić dobre zdjęcie? Tak, można. Czy dobrym aparatem można zrobić kiepskie zdjęcie? Oczywiście!
O co mi chodzi? O drobną (z pozoru) rzecz. O spokój ducha. Uważam że sprzęt, nawet sprzęt dla początkującego, powinien być co najmniej dobry - co nie oznacza że drogi - po prostu najlepszy na jaki nas stać a może lepiej rzecz ujmując - odpowiedni. W fotografii, jak i w innych dziedzinach, jakość nie zawsze idzie w parze z ceną, szczególnie w aspekcie celu który zamierza się osiągnąć. Do zdjęć ludzi potrzebny inny sprzęt a do ptaszków inny - i za inne oczywiście pieniądze. Jedno wydaje mi się pewne. Kiepski lub źle dobrany sprzęt szybko zniechęca. Owszem można się uczyć pisać gwoździem, ale kaligrafem tym sposobem trudno jest zostać.
Przypomina mi się ulubiony fragment, ulubionej książki mojego dzieciństwa pt. Szatan z siódmej klasy Kornela Makuszyńskiego. Był tam wątek o tym jak główny bohater - urodzony spryciarz i domorosły detektyw - Adaś Cisowski wykrywa wśród swoich klasowych kolegów tego który przywłaszczył sobie cenny przedmiot. Skradziono bowiem znakomite amerykańskie wieczne pióro. Jak Adaś do tego doszedł? Adasiowi, za całe śledztwo posłużyła pobieżna lustracja zeszytów kumpli. I oto - u jednego z nich - piszącego dotąd swe domowe prace "jak tępym pazurem" - zaobserwował cudowną przemianę uprzednio krzywych kulfonów w staranne krągłe pismo. I rzeczywiście, celne to było spostrzeżenie. Po męskiej rozmowie - ma się rozumieć - na osobności, amator wysokiej jakości gadżetów, z ulgą, ale i żalem oddał co "pożyczył".
Jak w powieści tak i w życiu, tak już jest, że mając poczucie finezji narzędzia którym się posługujemy, staramy się mu jakoś - choć to irracjonalne - jako użytkownik dorównać. Stać się godnym swego narzędzia użytkownikiem. Nie ma powodów do wymówek, że za pierwsze niepowodzenia możemy obwiniać nasz sprzęt. Nie jest sobie tak łatwo powiedzieć - no tak - jestem biedny, mam kiepski obiektyw, więc to dlatego mi nie wychodzi. Ale, gdy zarobię, gdy kupię sobie lepszy, droższy to będzie lepiej. Pewnie nie będzie lepiej. Albo nie będzie w ogóle. Zrażeni niepowodzeniami rzucicie rzecz w kąt i zaczniecie żałować nawet tej marnej kasy, którą - w poczuciu odpowiedzialności i oszczędności - wyrzuciliście w błoto. Fotografia nie jest tanim hobby, a z czasem, gdy przechodzicie wyższe jej poziomy, staje się jeszcze droższa i (o czym się kiedyś przekonacie) nie chodzi tylko o narzędzia.
Oczywiście istnieje odsetek a raczej promil ludzi, którzy na jeden aparat i trzy obiektywy są w stanie wydać lekką ręka dwieście tysięcy (sic!) złotych i następnego dnia cisnąć tę biżuterię w kąt. Sprzęt nie zastępuje umiejętności ale stanowi ich uzupełnienie. Inna sprawą jest to, że każdemu ambitnemu fotografowi powinno "nie wychodzić". To znaczy że zawsze - także na początku drogi - nie powinien nikogo opuszczać pewien niedosyt, krytycyzm wobec swoich prac Jest to zdrowe podejście, ale jak wspomniałem, dla higieny umysłu trzeba wyeliminować preteksty do fałszywych wykrętów, które kierują uwagę raczej na to co moglibyśmy zrobić gdybyśmy mieli to i owo, zamiast na to czy dorastamy do tego co mamy.
Dlatego lepiej od razu zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt. Aby uczyć się, pracować szybko i dobrze powinniście zgromadzić jeśli nie od razu to stopniowo - powiedzmy perspektywie około jednego roku zestaw trzech obiektywów, najlepiej stałoogniskowych: standard portretówka i dwudziestka ósemka oraz jednego a potem dwóch korpusów aparatów małoobrazkowych. Nie będzie tanio, ale, jeśli fotografię postrzegacie nie jako modną przygodę, gadżet z przybornika towarzyskiego szpanera, jeśli czujecie, że to romans na dłużej i na serio to - mówiąc po amerykańsku - postawcie na to swoje pieniądze.
Każdemu kto tak rozumuje trzeba przypomnieć, że dziś w zasadzie każdy ma "jakiś" aparat w telefonie komórkowym czy innym niezbędnym do życia gadżecie i od dawna robi nim "jakieś" zdjęcia. Są też specjaliści od robienia niezwykłych dzieł, opisywanych w dziale kulturalnym postępowej prasy, nagradzanych na awangardowych konkursach, publikowanych na rozmaitych forach a robionych przy pomocy telefonu, także takiego ze słuchawką na drucie i cyferblatem, garnka i pokrywki, pudełka od butów, jamy ustnej z wizjerem od drzwi trzymanym w zębach, odbytnicy, arbuza...
Taka działalność od fotografii różni się tym, czym od narciarstwa różni się "zjazd na bele czem". Lepiej nie jest, ale za to dziwnie. Czasem wesoło. Ale chyba nikt nie nauczy się narciarstwa, zjeżdżając po stoku w kartonie od lodówki w nadziei, że jak zacznie mu "to" dobrze wychodzić to sprawi sobie na bazarze jakieś narty i jakieś buty, a co potem - to się zobaczy - zjazd, bieg czy skoki. Śmieszne? Przez moment tylko.
Poważną rozmowę o fotografii, zawsze się zaczyna, zaczynało i będzie się zaczynać od sprzętu. I trzeba ją tak zaczynać. Dlaczego? Bo obojętnie jak zdolnym i utalentowanym się jest, bez aparatu i obiektywów nie ma zdjęć w ogóle. Ani dobrych ani złych. Sprzęt zatem, jest tym, co ostatecznie czyni fotografa, tak kiepskiego jak wyśmienitego - jak siekiera czyni ostatecznie drwala. Z drugiej zaś strony, czy kiepskim aparatem można zrobić dobre zdjęcie? Tak, można. Czy dobrym aparatem można zrobić kiepskie zdjęcie? Oczywiście!
O co mi chodzi? O drobną (z pozoru) rzecz. O spokój ducha. Uważam że sprzęt, nawet sprzęt dla początkującego, powinien być co najmniej dobry - co nie oznacza że drogi - po prostu najlepszy na jaki nas stać a może lepiej rzecz ujmując - odpowiedni. W fotografii, jak i w innych dziedzinach, jakość nie zawsze idzie w parze z ceną, szczególnie w aspekcie celu który zamierza się osiągnąć. Do zdjęć ludzi potrzebny inny sprzęt a do ptaszków inny - i za inne oczywiście pieniądze. Jedno wydaje mi się pewne. Kiepski lub źle dobrany sprzęt szybko zniechęca. Owszem można się uczyć pisać gwoździem, ale kaligrafem tym sposobem trudno jest zostać.
Przypomina mi się ulubiony fragment, ulubionej książki mojego dzieciństwa pt. Szatan z siódmej klasy Kornela Makuszyńskiego. Był tam wątek o tym jak główny bohater - urodzony spryciarz i domorosły detektyw - Adaś Cisowski wykrywa wśród swoich klasowych kolegów tego który przywłaszczył sobie cenny przedmiot. Skradziono bowiem znakomite amerykańskie wieczne pióro. Jak Adaś do tego doszedł? Adasiowi, za całe śledztwo posłużyła pobieżna lustracja zeszytów kumpli. I oto - u jednego z nich - piszącego dotąd swe domowe prace "jak tępym pazurem" - zaobserwował cudowną przemianę uprzednio krzywych kulfonów w staranne krągłe pismo. I rzeczywiście, celne to było spostrzeżenie. Po męskiej rozmowie - ma się rozumieć - na osobności, amator wysokiej jakości gadżetów, z ulgą, ale i żalem oddał co "pożyczył".
Jak w powieści tak i w życiu, tak już jest, że mając poczucie finezji narzędzia którym się posługujemy, staramy się mu jakoś - choć to irracjonalne - jako użytkownik dorównać. Stać się godnym swego narzędzia użytkownikiem. Nie ma powodów do wymówek, że za pierwsze niepowodzenia możemy obwiniać nasz sprzęt. Nie jest sobie tak łatwo powiedzieć - no tak - jestem biedny, mam kiepski obiektyw, więc to dlatego mi nie wychodzi. Ale, gdy zarobię, gdy kupię sobie lepszy, droższy to będzie lepiej. Pewnie nie będzie lepiej. Albo nie będzie w ogóle. Zrażeni niepowodzeniami rzucicie rzecz w kąt i zaczniecie żałować nawet tej marnej kasy, którą - w poczuciu odpowiedzialności i oszczędności - wyrzuciliście w błoto. Fotografia nie jest tanim hobby, a z czasem, gdy przechodzicie wyższe jej poziomy, staje się jeszcze droższa i (o czym się kiedyś przekonacie) nie chodzi tylko o narzędzia.
Oczywiście istnieje odsetek a raczej promil ludzi, którzy na jeden aparat i trzy obiektywy są w stanie wydać lekką ręka dwieście tysięcy (sic!) złotych i następnego dnia cisnąć tę biżuterię w kąt. Sprzęt nie zastępuje umiejętności ale stanowi ich uzupełnienie. Inna sprawą jest to, że każdemu ambitnemu fotografowi powinno "nie wychodzić". To znaczy że zawsze - także na początku drogi - nie powinien nikogo opuszczać pewien niedosyt, krytycyzm wobec swoich prac Jest to zdrowe podejście, ale jak wspomniałem, dla higieny umysłu trzeba wyeliminować preteksty do fałszywych wykrętów, które kierują uwagę raczej na to co moglibyśmy zrobić gdybyśmy mieli to i owo, zamiast na to czy dorastamy do tego co mamy.
Dlatego lepiej od razu zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt. Aby uczyć się, pracować szybko i dobrze powinniście zgromadzić jeśli nie od razu to stopniowo - powiedzmy perspektywie około jednego roku zestaw trzech obiektywów, najlepiej stałoogniskowych: standard portretówka i dwudziestka ósemka oraz jednego a potem dwóch korpusów aparatów małoobrazkowych. Nie będzie tanio, ale, jeśli fotografię postrzegacie nie jako modną przygodę, gadżet z przybornika towarzyskiego szpanera, jeśli czujecie, że to romans na dłużej i na serio to - mówiąc po amerykańsku - postawcie na to swoje pieniądze.
cdn
...to Ja czekam na ten ciąg dalszy! ;)
OdpowiedzUsuńjuż niebawem
Usuńnie pamiętam, żeby zdarzyło mi się wejść na jakiegoś założonego właśnie bloga, przeczytać pierwszy post i mieć tak straszne poczucie niedosytu- chcę więcej i więcej:)
OdpowiedzUsuńBędzie więcej.
UsuńDialog - mistrz :D Gdyby jeszcze te kursy faktycznie uczyły tyle ile obiecują. Szkoda, że ludzie nie rozumieją, że tak na prawdę to praktyka i ćwiczenie czyni mistrza. I żaden kurs nie zrobi z Ciebie fotografa...
OdpowiedzUsuńDialog prawdziwy :)
UsuńNo to otworzyłeś mi oczy na przyszł zakup lepszego aparatu! Czekam na kolejne notki i rady- myślę, że w tym czasie zarobię swoje pieniądze (jak zaznaczyłeś- nie małe) i zainwestuję w dobry sprzęt.
OdpowiedzUsuńa witam i juz się ciszę na dalej ;-))))
OdpowiedzUsuńswiete slowa :)
OdpowiedzUsuńNo super sie zaczyna, dopisuje sie do stalych podgladaczy, tym bardziej ze niedawno zakupilam nowy apart i chcialabym czegos sie nauczyc:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńJuż czekam na cd... Myślę, że wiele się nauczę...
OdpowiedzUsuńI ja czekam na więcej bo choć czasu ciągle brak to może kiedyś uda mi się jakoś go rozmnożyć i przeznaczyć odpowiednią jego część na doszkolenie się :) Przy zakupie aparatu takie miałam plany i marzenia i chrapkę na inne różne obiektywy a tu kilka lat minęło i żadnego sie nie dorobiłam ! Bo nawet właśnie nie wiem jaki byłby mi najbardziej potrzebny...czekam więc na dalsze wpisy z nadzieją, że się dowiem :)\
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
A ja ciągle żałuję, że w moich okolicach warsztatów fotograficznych brak. Chętnie sama wzięłabym w takowych udział, bo z samego czytania poradników niewiele rozumiem ;)) a na youtube brak czasu :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że chce się Pan dzielić swoją wiedzą z nami. Z przyjemnością będę zaglądać.
pozdrawiam Dorota
Pilnie czytam wszystkie wskazówki! Brakowało tego typu bloga o fotografowaniu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
I ja zgłaszam się do zgłębiania tej wiedzy tajemnej ;) Świetny pomysł.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
no dobra Drogi Panie :))))) Czytałam i czytałam , z buzią niczym moje półeczki wygiętą w banan i tak sobie myślę , że blog blogiem, ale jak nie spełnisz prośby swojej ślubnej , żonki najkochańszej o napisaniu książki dla potomnych to osobiście Cię uduszę !!!! Buziak wielki i czekam na kolejne posty !!! Twoja wierna fanka :)))
OdpowiedzUsuńRzeczywiście post sprawnie napisany. ;)) Ciekawa jestem ogromnie kolejnych. Będę śledzić, bo laik nad laikami jestem, a lubię robić zdjęcia. Po prostu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ewa
ale się cieszę, będę przykładnym uczniem :)
OdpowiedzUsuńTroszkę "pstrykam" do swojego blogu ale nie bardzo można to nazwać fotografią - chętnie zglebię nauki w tej dziedzinie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
już czuję, że będę stałą czytelniczką :) niecierpliwie czekam na kolejny post i wszelkie praktyczne porady.
OdpowiedzUsuńp.s. bardzo fajnie piszesz, ale łatwiej by się czytało, gdyby nie był to taki ciągły tekst. Może pomyślisz o jakiś akapitach? Byłoby nie tylko ciekawie, ale też łatwiej w odbiorze.
pozdrawiam